wtorek, 1 września 2015

Historia o Celestii i Lunie, II

  TYMCZASEM NA KORONACJI

Koronacji w rodzinie królewskiej zwykle udzielał krewny pełniący funkcję opiekuna koronowanej.
Jednak u Celestii było inaczej.


Biała klacz podążała w kierunku pięknej, złotej korony z fioletowym diamentem oraz zawijasami na nieskazitelnie złotej powłoce. Dzisiaj zacznie władać nad Equestrią! Jako że Celestia miała magię po matce, koronacji dokonano na kilka minut przed świtem, aby córka królowej Latarni mogła przywołać słońce. Gdy było już po obrzędzie, dwudziestodwuletnia klacz udała się do młodszej siostry, która nie miała ochoty iść na koronację. Jednak kiedy świeżo upieczona królowa otworzyła drzwi, nigdzie nie było widać Luny. Przerażona Celestia krzyknęła, po czym osunęła się na ziemię.

W LESIE EVERFREE...

Granatowa klacz przedzierała się przez gąszcz. Gdy kolejna gałąź smyrgnęła ją po twarzy, jedenastolatka mruknęła:
- Podziw dla wszystkich, którzy przeszli przez ten las…
W pewnym momencie  wpadła do dziury. Krzyknęła, po czym wylądowała na ciemnym kamieniu. Twarde lądowanie pozbawiło ją przytomności.

Tuż nad sobą usłyszała mrukliwy głos:
- Pobudka, mała Luno!
Klacz lekko rozchyliła powieki. Znajdowała się pod ziemią, w przestronnej jaskini. Na suficie namalowane były gwiazdy i księżyc. Obok klaczy znajdował się prymitywny stolik, na którym leżały  książki o nocy. Ona sama leżała na kamiennym łożu z czarnym prześcieradłem, głowę opierała na wygodnych poduszkach, a jej ciało było przykryte kocem. Jednak to nie oryginalność pokoju ją zaskoczyła. Nad nią pochylał się czarny alicorn.  Miał granatowe  włosy oraz pogodny wyraz twarzy.
-Tata?- spytała cicho Luna.
-Tak- odparł kucyk.
- Ale… Przecież ty nie żyjesz! Pożarły cię patykowilki*!
- Być może- odparł z błyskiem w oku.- Myślałem, że wiesz jaki jestem sprytny.
- Tata… - Luna wyciągnęła swoje kopyta ku niemu. Niemal natychmiast poczuła paskudny ból w lewym skrzydle oraz prawej tylnej nodze. – Aj!…- syknęła.
- Spokojnie, bez gwałtownych ruchów- uspokoił ją ojciec.- Na razie trochę tu poleżysz. A teraz opowiedz mi trochę o Celestii- poprosił.
Więc Luna wszystko mu opowiedziała…

*Ojciec Celestii i Luny na jednej z nocnych wypraw został zaatakowany przez patykowilki, przez co siostry myślały, że umarł.

Koniec części II o Celestii i Lunie

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Pierwszy Post!

Jeśli zajrzałeś na tę stronę, to znaczy, że wolisz noc niż dzień, interesujesz się My Little Pony, a zwłaszcza Księżniczką Luną!
Na tym blogu wielbimy ciemności. Nie ufamy zwolennikom Światła!

Oto opowiadanie na dziś:

                              Historia o Celestii i Lunie, I

Wiec tak: był spokojny poranek. Dwunastoletnia Celestia  piła herbatę i przyglądała się poczynaniom mamy przy karmieniu Luny. Myślała, że mama sobie poradzi, ale nie. Teraz jej srebrno- błękitna grzywa miała  plamy z marchewki, a biała sierść zrobiła się lepka od cukru i kwaśna od cytryny. Usiłowała użyć magii, ale Luna stanowczo się opierała.
- Mamo, może po prostu nie będziesz jej karmić marchewką?- mruknęła znudzona Celestia. Codziennie to samo. Już wiedziała, co odpowie jej matka.
- Ależ Celestio! Twoja młodsza siostra  musi jeść warzywka. A ta marchewka jest nawet  z cukrem!- odkrzyknęła  królowa Latarnia.
Biała klaczka przewróciła oczami. Mimo iż lubiła i Lunę, i mamę, to czasem doprowadzały ją do szału. A może pójdzie z Frouteriną do centrum handlowego? Warto chociaż do niej pójść.
Klacz wskoczyła pod prysznic, umyła się dokładnie, aż jej futerko lśniło, umyła zęby, uczesała grzywę i ogon, po czym przejrzała się w lustrze i mruknęła:

-Och, nie mogę się doczekać, kiedy moje włosy zaczną falować i unosić się! Ale ze zwykłymi też wyglądam nieźle.
Po chwili wyskoczyła z łazienki, w pośpiechu chwyciła gotówkę i wybiegła z domu, rzucając na odchodne:
-Idę do Frouteriny!
Gdy przekroczyła próg furtki, usłyszała krzyki mamy. Prędko zawróciła, po czym wpadła do domu i stwierdziła, że krzyki dobiegają z salonu. Pognała tam szybko, a ostatni odcinek korytarza pokonała w locie. Wpadła do salonu i ujrzała okropny widok.
Obok kominka był otwarty portal. Łapska diabłów porywały jej matkę!
Latarnia krzyczała, wyrywała się, chciała uciec! Celestia szybko chwyciła jej przednie kopyta swoimi, po czym zaczęła ją ciągnąć. Jednak diabły były silniejsze. W ostatku sił królowa  zrzuciła koronę z głowy na dywan. Po chwili portal się zamknął.
Celestia miała łzy w oczach. Włosy oklapły jej jeszcze bardziej niż wcześniej. Po co powstrzymywać łzy, skoro nikt nie patrzy, pomyślała klacz. Po chwili z jej oka spadła łza w kształcie złamanego serca.

DZIESIĘĆ LAT PÓŹNIEJ

Jedenastoletnia  Luna leżała w swoim pokoju na granatowej poduszce. Czytała swoją ulubioną książkę o nocy i magicznych mocach z nią związanych. Daleko w Sali  Koronacyjnej Celestię koronowano na królową. Teraz powinien trwać bankiet na jej cześć. Klaczka pomyślała, że jeśli już ma to zrobić, to zrobi to teraz. Po cichu otworzyła drzwi. Spokojnie, słychać muzykę. Bardzo dobrze słychać.
Wymknęła się na korytarz, po czym pognała do pokoju Celestii. Otworzyła drzwi i rozdziawiła buzię ze zdumienia. Och, jak bardzo jej pokój różnił się od pokoju Luny! Zamiast kilkunastu książek tu było ich całe mnóstwo! Na ścianach nie było plakatów, jedynie kilka rodzinnych zdjęć. Po chwili klaczka znalazła to, czego szukała. Jednak coś bardziej przyciągnęło jej uwagę. Na honorowym miejscu, tuż nad łóżkiem, wisiał stary
rysunek Luny. Co prawda klacz nie umiała wtedy ładnie rysować, ale podpisała koślawymi literami rysunek:
Mama  Tata  Celestia  Ja

Koniec części pierwszej o Celestii i Lunie